Czy poszedłbyś na występ tancerek XXL, takich jak zespół Danza Voluminosa?
Od początku wakacji dopalacze sprzedawane na straganach w pobliżu plaż są hitem w nadmorskich kurortów. Policja i władze miast są bezradne.
Według raportu przygotowanego przez "Rzeczpospolitą", od początku wakacji na całym Wybrzeżu funkcjonuje około 50 stoisk sprzedających dopalacze - środki odurzające, które pomomo, że zawierają chemiczne związki psychoaktywne - są legalne. Jakiś czas temu trafiły na polski rynek jako zgodna z prawem alternatywa dla narkotyków.
W składzie poszczególnych dopalaczy znajdują się związki chemiczne o działaniu psychoaktywnym lub psychomotorycznym, których nie wymieniono na liście specyfików zabronionych w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii. Producenci dopalaczy łatwo wygrywają wyścig z legislacją, gdyż zabronione ustawie substancje błyskawicznie zastępują innymi, o nowych nazwach i nieco zmodyfikowanym składzie.
Specyfiki te sprzedawane są najczęściej wpostaci tabletek lub mieszanek ziołowych w tzw. funshopach.
W okresie letnim handlarze postanowili zwiększyć dostępność asortymentu i zyskać nowych klientów odpoczywających na wakacjach. Uzyskali zezwolenie na sprzedaż dopalaczy wprowadzając władze nadmorskich miejscowości w błąd. Nikt nie przypuszczał, że pod pojęciem "wyroby kolekcjonerskie" skryją się środki odurzające. Na opakowaniach dopalaczy zaznaczono, iż nie są to produkty do spożycia, jednak właśnie takie ich zastosowanie jest powszechnie znane. Władze kurortów są bezradne, gdyż ze względu na istniejące procedury usunięcie takich stoisk nie jest możliwe.
Stoiska zaopatrywane są w dopalacze przez dystrybutora spółki Dr Chaos, rozprowadzającej produkty firmy Rankard. Ceny tabletek lub ziołowych mieszanek do palenia wahają się od około 30 do około 100 zł za opakowanie.
Eksperci ostrzegają, że dopalacze mogą być równie niebezpieczne jak narkotyki.