Czy poszedłbyś na występ tancerek XXL, takich jak zespół Danza Voluminosa?
Keith Bakker, były narkoman i założyciel pierwszej na świecie kliniki dla nałogowych graczy komputerowych, opracował raport w którym stawia tezę, że dotychczasowe traktowanie nałogowego przesiadywania przed komputerem jako indywidualny problem każdego uzależnionego jest błędne, gdyż problem ten ma raczej charakter społeczny, a nie psychologiczny.
Po dwóch latach pracy z tego typu pacjentami specjalista uznał, że około 90% z nich nie można uznać za osoby uzależnione w takim sensie, jak to jest np. przy alkoholiźmie czy narkomanii. Mimo, że wykazują oni pewne symptomy uzależnienia, to jednak leczenie ich za pomocą tradycyjnej terapii odwykowej nie jest dla nich najlepszym rozwiązaniem.
Rzeczywistym źrodłem problemu są zakłócenia w komunikacji społecznej, które wywołują u pacjentów poczucie izolacji i skłąniają do ucieczki do wirtualnego świata, gdzie po prostu czują się akceptowani. "Te dzieciaki wykazują pewne symptomy, które występują w innych uzależnieniach, ale im więcej z nimi pracuję, tym bardziej jestem przekonany, że nie są uzależnione. Te dzieci potrzebują po prostu rodziców i nauczycieli - to ich główny problem" - mówi Bekker. Większość osób trafiających do jego kliniki nie potrzebuje tradycyjnego leczenia, gdyż nie są one uzależnione od gier. Potrzebują raczej miejsca, w którym będą czuły się akceptowane i bezpieczne. Takim obszarem powinien być przede wszystkim dom rodzinny oraz środowiko szkolne, tymczasem w rodzinie obserwuje się zanik więzi i brak komunikacji, a w szkołach - nagminne prześladowania i agresję wśród uczniów.
Problem spędzania zbyt długiego czasu przed komputerem można rozwiązać poprzez zwykłą komunikację i naprawę więzi społecznych, dzięki czemu większość pacjentów jest w stanie porzucić obsesyjne granie i zająć się zwykłym życiem.
Bekker zauważył, że tradycyjna terapia uzależnień jest skuteczna zaledwie u 10% graczy, a zwłaszcza tych, u których przy okazji występuje jednocześnie inne uzależnienie, np. od alkoholu czy papierosów. Dlatego zamierza opracować specjalny, innowacyjny program terapeutyczny skierowany właśnie do kompulsywnych graczy, opierający się na odbudowaniu więzów społecznych i nauce komunikacji z innymi.
Założyciel kliniki jest sceptyczny wobec nazywania kompulsywnego grania uzależnieniem, gdyż jego zdaniem źle identyfikuje on problem oraz eliminuje możliwość wyboru. Twierdzi, że pacjenci dobrze wiedzą co robią, ale po prostu nie mają ochoty tego zmieniać i tego nie robią tak długo, dopóki ktoś nie pomoże im w odkryciu innego postępowania.