Szukaj
ok
Koszyk
Brak produktów w koszyku.
Dyskretna przesyłka
Polecane książki
W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi produktami.
Barbara Rosiek Pamiętnik narkomanki

Pamiętnik narkomanki

Barbara Rosiek

Cena: 27,00 PLN
z VAT


Komentarz wydawcy:



Pamiętnik jest zapisem prawdziwych przeżyć dziewczyny, później kobiety, która przeszła przez piekło uzależnienia i której, jako jednaj z nielicznych, udało się zwyciężyć nałóg.



Jest lekturą przejmującą, niejednokrotnie bardzo drastyczną, ale wobec zagrożeń, jakie niesie narkomania - konieczną.

Jest świadectwem i przestrogą, które kierujemy do wszystkich: młodzieży, rodziców, wychowawców.



Fragmenty:



21 marca 1973 roku



Pierwszy dzień wiosny. Wspaniały, słoneczny. Wszystko budzi się do życia, I we mnie coś się obudziło. Do głowy wpadł mi szalony pomysł. Poszłam na pierwsze w życiu wagary. Ja, wzorowa uczennica i córka.



Ostatnio wszystko zaczęło się zmieniać w moim życiu. Jeszcze nie rozumiałam tego, ale już czułam, że coś ma nastąpić. Coś nowego i niezwykłego. Może sprawił to wiosenny nastroje może ja sama bardzo chciałam, żeby w końcu coś się stało, coś wielkiego i ważnego. Nie potrafiłam już być taka jak przedtem, a nie wiedziałam, co ma nastąpić. I chyba bardzo chciałam, by To stało się właśnie dzisiaj, w ten wiosenny dzień, kiedy można we wszystko uwierzyć od początku.

Potrzebowałam nowej wiary, by coś złego nie stało się ze mną.



Właściwie to chodziłam po ulicach nie bardzo wiedząc,co mam z tą wolnością zrobić. Weszłam do małej kawiarni, gdzie było dużo młodych ludzi, niewiele starszych ode mnie. Trochę się zdziwiłam. Oni chyba też byli na wagarach. Do mojego stolika dosiadło się dwóch chłopców. Byli dziwnie ubrani. Mieli długie włosy, rzemyki na szyjach i rękach. Spytali, co tu robię i tak zaczęliśmy rozmawiać. Jeden z nich, Filip, długo przyglądał mi się i w końcu spytał, czy chce iść z nimi w pewne miejsce. Zgodziłam się, nie pytając o nic. Czułam, że będzie to coś bardzo interesującego. Chciałam dowiedzieć się, co porabiają ci chłopcy, jak żyją. Chciałam poznać

coś innego od tego wszystkiego, co do tej pory znałam. Czyli domu rodzinnego i szkoły.



Poszliśmy w trójkę. Nie znałam imienia drugiego chłopaka, nie przedstawił mi się. Weszliśmy do pewnego mieszkania. Wszystko tutaj było nieokreślone, wszystko, czemu się przyglądałam. Trochę zaczęłam się bać, ale weszłam dalej, do pokoju. Byli tam inni, podobni do moich nowych kolegów.

Dziewczyny też były. Wszyscy podobnie ubrani, chociaż każdy inaczej. Filip powiedział im, że jestem „nowa". Jakaś dziewczyna wstała i zawiesiła mi na szyi sznur przeźroczystych koralików. Zrozumiałam, że zostałam przyjęta do ich grona, chociaż jeszcze nie wiedziałam, kim są.



Na stoliku zauważyłam kilka strzykawek i jakieś pudełka. Filip wyjął z jednego ampułki i naciągnął płynu do

strzykawki. Wziął moją rękę i podwinął rękaw. Bałam się bardzo. Ale ciekawość była silniejsza. „Pierwsza

komunia" — usłyszałam czyjś głos i śmiech. Poczułam ukłucie i wlewanie się płynu do krwi. Po chwili wszystko się zmieniło. Było mi tak dobrze, ci ludzie byli wspaniali. Nie martwiłam się szkolą, domem. Chciałam zostać tutaj z nimi na zawsze. Nie wiem, jak długo to trwało. Zaczęłam podsypiać. Był to wspaniały półsen. Wszystko straciło znaczenie, liczył się tylko mój stan. Było mi po prostu dobrze.



Teraz gdy to opisuję, jestem bardzo senna. Nie wiem, jak wróciłam do domu i co powiedziałam rodzicom. Może

nie powiedziałam nic, bo trudno było mi mówić. Nie wiem też, -jaki zastrzyk zrobił mi Filip. Wiem tylko, że nie żałuję, że poszłam na wagary.(...)



(...)Iga umarła w chacie. Filip do mnie dzwonił i mówił, żebym teraz nie przychodziła. Podobno milicja szaleje.

Iga usnęła po prochach i więcej się nie obudziła. Nawet nie wiedzieli, kiedy to się stało. Przyszła do chaty

ze swoim codziennym uśmiechem na ustach. Była już nagrzana. W chacie nic nie brała. Dopiero Alfa zorientował się, ze coś jest nie tak. Wezwał pogotowie, ale było już po wszystkim.

Zgarnęli Alfę i Tomka. Filipa tam wtedy nie było. Szukają go. To jego mieszkanie.





12 lipca



Dawki się zwiększają. Coraz trudniej się ukrywać przed rodzicami. Jestem w ciągu. Muszę brać codziennie. Kiedyś trzeba będzie się odtruć. Nie wyobrażam sobie tego. Nie myślę o tym. A o czym ja myślę?



Myślę, ze chciałabym umrzeć bez bólu. Nie dusząc się, tylko tak spokojnie, jak zgasła Iga.



Zaczęły mi się trząść ręce. Głupie uczucie. Biorę coś do ręki, a to lata. Przesiaduję w swoim pokoju,

żeby jak najmniej pokazywać się rodzicom. Myślą, ze się upiłam w Sylwestra. Zaczęłam się bać. Nie wiem czego. I to jeszcze bardziej mnie przeraża. Ale nie potrafię się

zatrzymać. Czuję, Se to jakaś nie znana dla mnie siła pcha mnie tam. TAM.



2 stycznia 1974 roku



Czuję się fatalnie. Serce pracuje jak rozkręcony zegarek. Co chwila inny puls. Możliwe, że trochę przedawkowałam.



1 stycznia 1975 roku



Przedawkowałam. Tym razem sama. W Sylwka ugotowałam sobie zupę i wypiłam w nocy. Nad ranem obudził mnie jakiś ciężar przygniatający klatkę piersiową. Nie mogłam złapać oddechu, dusiłam się. Bałam się wezwać pogotowie, bo wszystko by się wydało. Zapadałam co jakiś czas w ciemną otchłań. Gdy

odzyskiwałam świadomość, czułam, ze umieram. Więc to koniec, mówiłam do siebie i nie robiłam nic. Nie byłam zdolna do żadnego ruchu. Po kilku godzinach mogłam już ustać na nogach. Piłam gorzką herbatę i rzygałam, i tak chyba przez dwie godziny. W końcu usnęłam.



Gdy rodzice wrócili do domu, wyglądałam już mniej więcej normalnie.



A więc tak się umiera. . .




Data wyd.: 2006

Wydawca: Mawit Druk

Ilość stron: 308



Rozmiar ( szerokość / wysokość ): 145 / 205 cm

Copyright © 2008-2024 Narkotyki.pl Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kliknij tutaj aby skontaktować się z administratorem.