Czy poszedłbyś na występ tancerek XXL, takich jak zespół Danza Voluminosa?
Wyniki badania przeprowadzonego przez amerykańskich naukowców świadczą, że umiarkowane spożycie alkoholu zmniejsza ryzyko zapalenia wątroby u osób z jej niealkoholową chorobą stłuszczeniową.
W przypadku tej odmiany schorzenia, korzyści ze ściśle kontrolowanej konsumpcji alkoholu przewyższają jego negatywne efekty.
Pod żadnym pozorem nie należy natomiast próbować alkoholowej terapii przy marskości wątroby czy jej wirusowego zapalenia - wtedy nawet niewielka jego dawka może poważnie zaszkodzić.
Niealkoholowa stłuszczeniowa choroba wątroby (NALFD) jest najczęstszą patologią tego narządu wśród Amerykanów - dotyka co trzeciego z nich. Jest wynikiem nadmiernego gromadzenia się tłuszczu w tym narządzie, a czynnikami, które prawdopodobnie sprzyjają rozwojowi schorzenia są otyłość i cukrzyca.
Większość pacjentów w początkowym stadium choroby nie odczuwa jej wyraźnych objawów, jednak najbardziej zaawansowana postać - niealkoholowe stłuszczeniowe zapalenie wątroby (NASH) może prowadzić do marskości wątroby oraz raka tego narządu. NAFLD jest także istotnym czynnikiem ryzyka chorób układu krążenia, np. choroby wieńcowej.
Amerykańscy naukowcy sprawdzili, jaki wpływ na pacjentów z niealkoholowym stłuszczeniem wątroby mają niewielkie dawki alkoholu. W tym celu przeprowadzili analizę wyników 600 biopsji u takich osób.
Okazało się, że nie więcej niż jedna - dwie jednostki alkoholu w ciągu doby zmniejszają o połowę ryzyko przejścia NAFLD w NASH. Dwie jednostki to 8 do 16 gramów czystego spirytusu, co przekłada się np. na dwa kieliszki wina lub "pięćdziesiątkę" wódki.
Autorzy badania przypuszczają, że kontrolowana alkoholowa kuracja ma korzystny wpływ na poziom kwasów tłuszczowych we krwi, podnosi poziom "dobrego cholesterolu", może zwiększać wrażliwość na insulinę, a także w przypadku niektórych trunków - działać przeciwzapalnie.