Państwowa Inspekcja Handlowa przeprowadziła kontrolę mięsnych konserw w puszkach. Jej wyniki są szokujące - lepszą jakość, więcej mięsa i substancji odżywczych ma... karma dla psów.






W skład konserw, które tak chętnie konsumujemy w plenerze, podczas wyjazdów, wchodzi woda, tłuszcz (głównie wieprzowy), podroby, skóry z kurcząt i indyków, soja, a także MOM.






Co kryje się pod tym tajemniczym skrótem? Chodzi o mięso oddzielone mechanicznie – zmielone skóry, chrząstki, ścięgna, tłuszcz, kości, skóry, szyje, chrząstki i resztki z rozbioru tusz i kości.





Przetwórnie, chcąc zaoszczędzić na produkcji, skupują od drobnych producentów korpusy drobiowe, skóry i odpady poubojowe, np. krowie wymiona i dodają je do konserw. Na resztę składa się mięso I gatunku, chemia i woda.





Wyjątkiem są droższe konserwy znanych firm - zawierają dużo więcej mięsa i prawdziwe przyprawy, a nie aromaty.





Jak się okazało, co trzecia konserwa mięsna miała gorszy skład, niż ten podany na etykiecie.





Zdaniem inspektorów konserwy dla zwierząt są znacznie lepiej wyprodukowane niż dla ludzi... Zwykle nie zawierają konserwantów, chemicznych aromatów, wypełniaczy, wzmacniaczy smaku i zapachu, tylko mięso, tłuszcze roślinne wodę oraz witaminy. Przykładowa etykieta karmy dla psów infrmowała o 60% zawartości mięsa i wyrobów mięsnych, podczas gdy w jego odpowiedniku dla ludzi było tylko 26% mięsa.