Według najnowszej teorii nie tylko nadmiar kalorii i brak ruchu odpowiadają za plagę otyłości, która atakuje większość krajów wysoko uprzemysłowionych. Naukowcy twierdzą, że tyjemy na potęgę, gdyż sprzyja temu środowisko, w którym żyjemy, a więc związki chemiczne zawarte w plastikach, farbach czy pestycydach. To one zmieniają nasze geny i przy okazji - wymiary ciała.
Blisko 70% Amerykanów ma dziś nadwagę, a 5% - cierpi na otyłość patologiczną, która uniemożliwia nawet normalne poruszanie się. W Polsce - nadwagę ma około 15,7 milionów osób dorosłych, za dużo waży co trzecie dziecko.
Specjaliści już od lat próbują dociec, co tak naprawdę sprawia, że wciąż przybywa nam dodatkowych kilogramów. Ostatnio pojawia się coraz więcej dowodów na to, że odpowiadają za to wszechobecne dziś chemikalia i zawarte w nich związki chemiczne, które działają w podobny sposób jak syntetyczne hormony, takie jak estrogen. Wiadomo już, że jego nadmiar sprzyja zatorom żylnym, nowotworom i właśnie otyłości.
Plasikowe wyroby, farby, smary, lakiery, środki czyszczące, rozpuszczalniki, pestycydy, sztuczne aromaty, ulepszacze i inne substancje wchodzące w skład produktów, bez których nie wyobrażamy sobie dziś życia - wpływają na nasze geny już w życiu płodowym i tuż po narodzinach i tak przeprogramowują organizm, by produkował on więcej komórek tłuszczowych niż powinien to robić w naturalnych warunkach.
Równocześnie spowalnie się nasze tempo przemiany materii - organizm przełącza się raczej na "magazynowanie" energii, niż na jej spalanie.
Substancje, które mają zdolność do przetwarzania komórek w komórki tłuszczowe nazwano obesogenami (z ang. obese = otyłość).
Im więcej komórek tłuszczowych wykształci się w organizmie, tym większe prawdopodobieństwo, że dana osoba będzie zmagała się z otyłością. Nie można się ich pozbyć, ich ilość do końca życia pozostaje taka sama. Stanowią swoiste magazyny dla tłuszczu, które dodatkowo sterują naszym apetytem - wytwarzają hormony, które wpływając na mózg sprawiają, że czujemy głód lub sytość. Im więcej tego hormonu dociera do mózgu - tym częściej czujemy głód.
Sceptycy uznania chemikaliów za ważny czynnik otyłości zastanawiają się, dlaczego nie wszyscy są grubi. Według zwolenników nowej teorii duże znaczenia mają niewielkie różnice w ilości i momencie kontaktu organizmu ze szkodliwymi substancjami. Ich zdaniem najbardziej podatni jesteśmy na te zmiany w życiu płodowym i kilka miesięcy po przyjściu na świat. Ważną rolę pełnią przy tym indywidualne różnice w fizjologii każdego z nas.
Naukowcy podkreślają, iż obesogeny nie odpowiadają za wszystkie rodzaje otyłości, zwłaszcza u osób dorosłych. Mogą być istotne jedynie w przypadku otyłych osób przed piędćdziesiątką, gdyż w okresie niemowlęctwa osób starszych nie występowało wokół nich tylu chemikaliów, ile otacza nas dziś. Winy za otyłość na plastikowy talerz czy waniliowy aromat do ciasta nie zwali więc ten, kto jako dziecko był szczupły - a przytył dopiero w późniejszym okresie życia.
Nie można więc tłumaczyć, że tylko chemikalia odpowiadają za plagę otyłości. Naukowcy zwracają jednak uwagę, że w jej diagnozowaniu pojawił się nowy, ważny, a nie barany dotyczas pod uwagę czynnik. Być może to właśnie on jest odpowiedzią na pytanie, dlaczego tak wiele osób bezskutecznie walczy ze swoją tuszą.