Czy poszedłbyś na występ tancerek XXL, takich jak zespół Danza Voluminosa?
W ciągu ostatnich dziesięciu lat liczba dzieci przyjmowanych do szpitala na skutek samookaleczeń wzrosła o 70%.
Brytyjscy naukowcy zbadali problem autoagresji wśród dzieci i młodzieży. Ich zdaniem nawet co dziesiąte dziecko krzywdzi się przynajmniej raz w tygodniu, a czasem nawet codziennie. Problem autoagresji nieletnich rośnie w dramatycznym tempie, dotyczy już nawet siedmiolatków i coraz częściej kończy się hospitalizacją.
Część nieletnich stosujących autoagresję szuka pomocy – ich odsetek wzrósł ostatnio o ponad 50%. Z badań wynika jednak, że wciąż 41% dzieci, które robią sobie krzywdę, o swoim problemie nie mówi nikomu.
Zdaniem specjalistów problem ten może być bardziej poważny, niż pokazują badania. Samookaleczenie nie musi bowiem zostawiać widocznych dla osób postronnych śladów ani wzbudzać podejrzeń. To nie tylko głębokie cięte rany wykonywane żyletką, ale też próby własnoręcznego uduszenia, nabijanie sobie siniaków, uderzanie głową w ścianę czy pozorowanie nieszczęśliwych wypadków – na przykład umyslne przycinanie rąk blatami biurek lub spadanie z roweru.
Przyczyny autoagresji wśród dzieci mogą być różne. Jedną z nich może być ich izolacja, do której przyczyniło się rozpowszechnienie internetu i nowych technologii. Do tego dochodzi też presja i niepokój, na jaką narażone są osoby dorastające w czasach kryzysu ekonomicznego. Kolejną przyczyną samookaleczania może być zaniedbywanie przez rodziców, a także nadmierna presja z ich strony. Dzieciom ciężko jest ją "udźwignąć", a sposobem na rozładowanie emocji i odzyskanie poczucia kontroli nad niepewną rzeczywistością staje się krzywdzenie siebie.
Młode osoby stosujące autoagresję skupiaj a się na fizycznym bólu, gdyż pozwala im to przynajmniej na chwilę odwrócić uwagę od trudnych uczuć. Zjawisku temu często towarzyszy depresja.