Czy poszedłbyś na występ tancerek XXL, takich jak zespół Danza Voluminosa?
Jakiś czas temu PETA - największa organizacja walcząca o prawa zwierząt, ogłosiła konkurs na opracowanie laboratoryjnej metody hodowli mięsa.
Milion dolarów - to nagroda za wynalezienie sposobu na dostarczenie ludziom ich ulubionych steków i kotletów, bez zabijania zwierząt.
Najbliżej sukcesu są dziś holendercy naukowcy, którzy pracują właśnie nad technologią wytwarzania sztucznego mięsa.
Twierdzą jednak, że by jego produkcja stała się opłacalna, trzeba będzie poczekać jakieś 10-15 lat.
Jak w warunkach laboratoryjnych można wyprodukować mięso? Mogłoby się wydawać, że wystarczy z ciała zwierzęcia wyizolować zdrowe komórki mięśniowe i skłonić je do rozmnażania. Jednak same z siebie potrafią się namnażać wyłącznie wyspecjalizowane komórki macierzyste, a dopiero z nich rozwijają się w organizmach komórki mięśniowe.
Naukowcy poszukujący metody na stworzenie mięsa "z próbówki" bazują właśnie na komórkach macierzystych. Główną przeszkodą jest to, że mogą one dzielić się tylko kilkadziesiąt razy, po czym giną, uniemożliwiając wyhodowanie w laboratorium odpowiednio dużego kawałka mięsa. By sprawić, by mogły się one dzielić w nieskończoność niezbęde są pewne modyfikacje genetyczne, a tym bardzo niechętni są konsumenci.
Innym sposobem mogłoby być pobranie komórek macierzystych od bardzo młodego zwierzęcia, gdyż tylko takie mogłyby zapewnić dużą liczbę podziałów komórek. Jednak i tak nie byłyby one wystarczające. Konieczne jest jeszcze opracowanie składu substancji odżywczych i czynników wzrostu, które byłyby dostarczane do dzielących się komórek, a także skonstruowanie rusztowania, na którym umieszczono by rosnącą tkankę.
Dziś hoduje się ją na płaskich foliach lub małych trójwymiarowych elastycznych rusztowaniach, które powiększają się w miarę porastania komórkami mięśniowymi. Pozwala to na wyhodowanie tylko cienkich warstw komórek - gdy osiągają one grubość 1 milimetra, zaczynają obumierać, ponieważ tlen i substancje odżywcze nie docierają do komórek znajdujących się w środku hodowli.
Naukowcy szukają sposobu, by opleść rosnący mięsień naczyniami krwionośnymi jak w naturalnej tkance. Wyzwaniem jest też dla nich dodanie do laboratoryjnego mięsa komórek tłuszczowych, które naturalnie występują w mięsie, gdyż to one nadają mu smak. Badacze muszą także zmusić mięsień do ruchu, ponieważ podczas rozciągania i kurczenia wydzielane są w nim proteiny. Pomysłem na zastąpienie ruchu jest zastosowanie impulsów prądu.
Po co nam mięso z hodowli in vitro? Byłoby ono nawet zdrowsze, niż to uzyskiwane ze zwierząt, gdyż podczas produkcji będzie można je ulepszyć, na przykład zmienić zawartość szkodliwego tłuszczu lub dodać cenne składniki, np. kwasy tłuszczowe omega-3.